Menu
Inspirująco / Maroko

Maroko – czy warto?

Wróciłam z Maroko! Czy warto? Zamieniać marzenia o podróżach we wspomnienia z podróży zawsze warto. Tym razem na dodatek okazało się, że wspomnienia z Maroka istniały w mojej głowie jeszcze na długo przed pierwszą podróżą do Afryki. Jak to możliwe?

„Byłam młoda i głupia…” chciałam zacząć, ale to nie brzmi jak początek dobrej historii… A ta akurat jest 🙂

Miałam na karku –naście lat, kiedy rodzice zgodzili się na remont mojego mikroskopijnego pokoju. Dziś mając do dyspozycji świat zamknięty w powierzchni jednego dużego kroku na pięć, pewnie zrobiłabym tam jakąś minimalistyczną wizję z lustrami, światłem i drewnem… Niestety, wtedy miałam na siebie inny pomysł.

Skoro nie mogłam zamieszkać w domku na drzewie (albo przynajmniej w szałasie w lesie), pomalowałam ściany na trawiasto-zielono, do tego dokładając ciemno-orzechowe, drewniane żaluzje i indiańskie zasłony z koralikami. Czujecie klimat? To jeszcze nie wszystko. Któregoś dnia, zwiedzając bez celu kolejne alejki z farbami w Castoramie, wysunęłam z końca zakurzonego regału jakiś wielki obraz.

(Kojarzycie takie momenty, kiedy wystarczy jedna sekunda i już wiecie, że to jest to? I żadne logiczne argumenty nie mają nawet szans, bo ta decyzja w głowie już się dokonała?)

Bez cienia zawahania zapakowałam więc ten obraz pod pachę, nie zastanawiając się nawet, czy to to się w ogóle zmieści do samochodu i czy nie wydam na niego wszystkich szkolnych oszczędności. Bardzo, ale to bardzo chciałam go powiesić nad łóżkiem.

Problem w tym, że był wielki, ciemny i ledwie się mieścił na ścianie pokoju. Ale to nie miało wtedy znaczenia, bo ja już przepadłam. Z obrazu patrzyły na mnie ciemne oczy Beduinki; poza nimi w kadrze widać było jeszcze tylko fragmenty czerwonej, zawiniętej na głowie i części twarzy chusty. I niby nie było w tej grafice niczego szczególnego…

Ale lubiłam wieczorami siadać na łóżku i przyglądać się, jak w tych oczach odbija się Świat. Pamiętam niebieskie plamki, w których szukałam nieba; zielone pociągnięcia pędzla musiały być niczym innym jak oazą na horyzoncie, a złoto – piaskiem pustyni, lśniącym od zachodzącego słońca. Zmarszczki w kącikach oczu mówiły mi o godzinach rozmów i śmiechu, a cienie pod nimi o nieprzespanych nocach, spędzonych przy ognisku i muzyce, pod niebem pełnym gwiazd.

Lubiłam sobie wyobrażać, że to kiedyś będę ja.

Lubiłam marzyć, że to moje życie rozwija się jak nitka z każdym kolejnym krokiem, daleko przed siebie i daleko poza ściany małego mieszkania w osiedlowym bloku.

Lubiłam wierzyć, że nie stchórzę i kiedyś się na to życie odważę.

Nie dalej jak dwa tygodnie temu siedziałam ze stopami przykrytymi piaskiem na szczycie pustynnej wydmy i przyglądałam się, jak luźny koniec mojej czerwonej chusty kołysze się lekko na wietrze. Im niżej słońce spadało w dół, tym więcej kolorów wykwitało na niebie, odbijając się od otaczających wydm jak od lustra.

Zamknęłam oczy śmiejąc się do siebie i dziękując wszystkim duchom nade mną.

Dobrze wiedziałam, że tej nocy na pustyni nie będę spać.

Czy warto jechać do Maroka? Czy polecam? Czy mi się podobało? Kiedy podróże marzeń zmieniają się we wspomnienia z podróży, tego nie warto – to trzeba robić 🙂

Po więcej magii (o której nie powinno się opowiadać w świetle dnia!), sięgnijcie tutaj:

NOC NA PUSTYNI W MAROKO