Menu
Inspirująco / Japonia

Kto zadba o ciebie?

Japońskie mądrości życiowe

Pewnego sobotniego poranka przez przypadek dostałam jedną z ważniejszych lekcji z mojego japońskiego życia. I to wcale nie od znajomego buddyjskiego mnicha (ten z kolei uczył mnie grać w kręgle i śpiewał stare bluesowe przeboje), tylko od… kolegi z przedszkola. O jaką mądrość chodzi?

Przyszło lato, a ja byłam już wtedy pełnoetatową przedszkolanką w Japonii. I to taką wiecie, całkiem na tym punkcie zakręconą. Znałam swoje grupy i rodziców na tyle, że wiedziałam, które dziecko wstydzi się bardziej i potrzebuje miękkiej zachęty i chwili cierpliwości, a które stanowczego tonu głosu i podniesionych wymownie brwi. Instynktownie już czułam, które z nich pierwsze zawiąże sobie buty, a które nie ma pojęcia, które właściwie są jego.

W momencie, w którym uświadamiasz sobie, że wiesz to wszystko – uświadamiasz sobie również, jak bardzo Twoje potrzeby nagle nie mają aż takiego znaczenia.

To była sobota. W weekendy brałam dodatkowe klasy, od 9:00 do 14:00. Trochę nauki, zabawy, teatrzyków, czytania, pisania i tańca. Najważniejsze jednak były spacery, czyli droga na plac zabaw.

Wiecie, jak to jest z dziećmi przed wyjściem. To chaos.

Nie wiecie? To CHAOS.

Wyobraźcie sobie 3 różne grupy wiekowe na raz, każda składająca się z dzieci w innym wieku i będących na innym etapie rozwoju. Moment, w którym w wąskim gardle korytarza 2x2m trzeba dopilnować przebrania każdemu butów, zabrania plecaka, czapki lub kapelusza, bidonu z wodą, przekąski na deser i kamizelki ułatwiającej rozpoznanie dziecka na ulicy…

Czujecie ten klimat? Ktoś się potknął, ktoś się wyrywa, ktoś się popłakał, ktoś się posikał, ktoś pomylił buty, ktoś się zaklinował w łazience, ktoś nie ma ochoty wychodzić, ktoś inny krzyczy, a ktoś właśnie teraz musi rozkładać na podłodze swoją najnowszą kolekcję kapsli.

Dokładnie taki przekrój grup wiekowych przyszło mi uczyć w Japonii – od 2 (!) do ok. 6 lat. Niesamowite, jak te dzieci od maleńkości uczone są dbać o siebie nawzajem!
Co robią w tym czasie nauczycielki?

Ogarniają wszystko. WSZYSTKO. Są zabiegane, nie mają czasu odgarnąć włosów za ucho, ani przetrzeć spoconego czoła. Spakują i ubiorą każde dziecko, ale… siebie już nie. Do plecaka włożą apteczkę, zapasową dziecięcą czapkę, piłki, ringo i trzy rodzaje gier planszowych, ale sobie już w biegu nie wezmą ani kapelusza, ani wody.

Szykujemy się więc do wyjścia. Jedną ręką wiążę czyjegoś buta, drugą łapię łobuza z jakiejś innej grupy, nogą przytrzymuję drzwi i wołam do Aki, japońskiej nauczycielki, żebyśmy wzięły może jeszcze karty z obrazkami zawodów, których uczyliśmy się na lekcji przed chwilą.

I nagle, gdzieś w przestrzeni nade mną wyłapuję jakiś inny od pozostałych ruch…

Lukas, nauczyciel angielskiego z Kanady, szuka czegoś w swojej szafce w głębi korytarza. Mam wrażenie, że czas zwalnia, a powietrze wokół nas gęstnieje. Jak zahipnotyzowana patrzę, jak spokojnym ruchem wyciąga z torby krem przeciwsłoneczny i jak gdyby nigdy nic, zaczyna nakładać go sobie na twarz. Im bardziej teatralnie to robi, tym bardziej czuję narastającą we mnie frustrację i już mam rzucić jakąś ciętą uwagę na temat priorytetów w danym momencie, ale jakaś mała dziecięca ręka przez przypadek ląduje na moim nosie i na ułamek sekundy tracę wątek.


„Kasha, Kasha…” – mówi mijając mnie w drzwiach, a jego usta rozciągają się w pełnym politowania uśmiechu – „Jak sama o siebie nie zadbasz, nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Może się kiedyś nauczysz”.


Powoli nasuwa na głowę czapkę z daszkiem, bierze wyszykowane już dzieci za ręce i lekkim krokiem wychodzi.

I wiecie co? To była jedna z ważniejszych życiowych lekcji, którą wyniosłam z całego pobytu w Japonii. Do tej pory się uczę.

A jeśli jesteście ciekawi, czego jeszcze nauczyła mnie kultura Japonii – koniecznie zobaczcie, jak wygląda tam kultura dbania o ciało:

W JAPOŃSKICH ŁAŹNIACH CHODZI SIĘ NAGO