Psst! Jeśli masz ochotę poznać ten wpis bez czytanki – zajrzyj na Spotify! Opowiadam o pakowaniu w podcaście: Jest super! Dzienniki ze świata. Ten odcinek nagrywam w Ponta Delgada – stolicy Azorów.
Na Azorach jednego dnia możesz doświadczyć wszystkich czterech pór roku
– dowiaduję się z każdego przewodnika, bloga, vloga czy instagrama. Więc pakuję się, jak na wszystkie na raz – ze szczególnym uwzględnieniem zimy, bo przecież jestem pierwszym zmarzluchem rzeczypospolitej.
I co? I źle!
Bo okazuje się, że owszem — islandzkie powiedzenie „Jeśli nie podoba ci się pogoda, poczekaj 5 minut albo jedź za drugą górę”, świetnie sprawdza się i tutaj… Ale pakowanie ubrań na wiosnę-lato-jesień-zimę, zwłaszcza na krótki wypad, to gruba przesada.
No więc jak?
Sekret na Azory to… cebulka. Tylko taka mocno przeciwdeszczowa. Już tłumaczę.
Pogoda na Azorach
Azory leżą nie tylko na samiuteńkim środku Atlantyku, gdzieś pomiędzy niczym a niczym – ale też na styku 3 płyt tektonicznych, a ich klimat kształtuje Wyż Azorski (bardzo silne wiatry wiejące tu cięgiem od lutego do listopada).
A jak dodasz do tego ich ukształtowanie terenu, które jest naturalną barierą dla chmur w cyklu cyrkulacji wody w przyrodzie… Zwichrowana pogoda gwarantowana. Ostre słońce przeplata się z równie ostrym oberwaniem chmury, a wiatr przegania po niebie, co chce i jak chce, zmieniając klimat jak w kalejdoskopie.
Dlatego na Azorach można spodziewać się jednego: zmiany.
Co zabrać na Azory? Jak się spakować?
Kiedy pytam o to Pat – gospodyni wolontariatu, na którym spędzamy nasze dwa pierwsze tygodnie na Sao Miguel – macha na mnie rękawiczką umorusaną w lakierze, którym przed chwilą impregnowaliśmy drewno.
Tak długo, jak nie zamierzasz spędzić na wyspach przełomu grudnia/stycznia/lutego, niepotrzebne Ci będą zbytnio grubsze ubrania. I wilgotność jest duża i może potęgować ją wiatr, chłód odczuwa się tylko zimą. Dlatego o wiele lepiej sprawdzi się tu kilka cienkich warstw. Jak ta.
– mówi, wycierając ręce o równie umorusaną, roboczą koszulę.
Na Azory zabierz na górę:
Na tygodniowy wypad na wyspy najlepiej zabierz zestaw T-shirtów, coś cienkiego z długim rękawem, maksymalnie jedną cieplejszą bluzę i kurtkę przeciwdeszczową. Najlepiej taką, która wytrzyma sporą ilość wody, ale którą możesz zarzucić choćby na T-shirt (żeby nie usmażyć się w trakcie deszczowego trekkingu). Jeśli nie masz – polecam do zwykłej deszczówki, która nie ma lepszej membrany dorzucić do plecaka podstawową pelerynę z kapturem. Gumowane płaszcze przeciwdeszczowe też oczywiście dadzą radę, ale mają to do siebie, że są ciężkie i grube – więc mało poręczne i może być w nich momentami za gorąco.
Wzięłam ze sobą… uwaga: dwa komplety zimowej bielizny termo-aktywnej (gruby merynos) i puchówkę, taką zwijaną w kulkę. Wszystko leży nietknięte – bo, nawet kiedy pada albo jest chłodniej, prędzej zakładam 2 cienkie warstwy, niż jedną grubą. Bluzę wyciągam jedynie w chłodne wieczory, które spędzamy na dworze albo kiedy przez cały dzień pada i robi mi się zwyczajnie zimno.
Na Azory na dół:
Jedne krótkie spodenki i jedne długie totalnie załatwią sprawę całego wyjazdu. Ale! Pod warunkiem, że… do plecaka dorzucisz jeszcze „ceraty” – czyli najzwyklejsze nieprzemakalne przeciwdeszczowe spodnie, które zakłada się w razie ulewy jako warstwę wierzchnią. Z takiego materiału jak peleryny — tylko na nogi.
Wystarczyło, że raz ich nie założyłam – a na dystansie kilometra w linii prostej przemokłam od pasa w dół tak, że gatki mogłam wykręcać. A padało może przez 5 minut…
Dlatego jeśli takich nie masz – koniecznie pakuj do plecaka kilka wersji ubrań na zmianę.
Tip:
Moje „ceraty” kupiłam już tu w Portugalii w Decathlonie za ok. 30 zł. Jeśli chcesz zrobić zakupy budżetowo – szukaj ich najpierw na dziale dziecięcym. Nie dość, że są szerokie w pasie i w biodrach, to jeszcze na gumkę i o połowę tańsze, niż w wersji męskiej (damskiej niestety nigdzie nie znalazłam, więc nie mam porównania). No i największy dostępny rozmiar (ponoć dla 15-latków o wzroście 160/170 cm) był na mnie sporo za duży… Więc może akurat!
A poncho? W Decathlonie na Azorach sprzedają takie w przedziale cenowym 5,9 – 20 EUR – ale uwaga, w tym sezonie błyskawicznie znikają z półek!
Na nogi:
Tu już na poważnie. Może i nie musisz startować każdego dnia w wysokogórskiej skorupie za miliony monet – ale but, który dobrze trzyma Ci stopę i jest na konkretnej podeszwie, może uratować skórę.
Ja zabrałam ze sobą 3 pary: japonki na plażę (i do wody, bo mają obejmę na kostkę), letnie trekkingowe (podejściówki) i zimowe trapery. Jak pewnie się domyślasz, te ostatnie zupełnie niepotrzebnie – bo jest w nich zwyczajnie za ciepło. Teraz ograniczyłabym się wyłącznie do japonek i treków, ale jeśli nie lubisz codziennie chodzić w górskich butach, wrzuć do plecaka jakieś lekkie adidasy. Po Azorach i tak podróżuje się wyłącznie autem, więc zawsze będziesz mogła_mógł zmienić je sobie tuż przed wyjściem na szlak.
Na co uważać:
Sama tego nie doświadczyłam, bo pogoda udała nam się przednia – ale Olga, która wróciła z Azorów zaledwie miesiąc wcześniej, mocno polecała dwie pary butów. A to z tego względu, że jeśli weźmiesz jedne i felernie Ci przemokną, to na następny dzień przy kiepskiej pogodzie po prostu… nie zdążą wyschnąć. Pamiętaj, że Portugalczycy nie uznają centralnego ogrzewania, więc w domach nie ma kaloryferów – a wilgotność powietrza jest tu duża! Jeśli przemokniesz, pozostaną Ci do wyboru 3 opcje:
- Suszyć je suszarką do włosów (średnio zdrowe dla buta i mało ekologiczne).
- Szukać pralni z suszarnią (co też nie każde buty przeżyją – a do tego pralni na Azorach wcale nie ma dużo!).
- Liczyć na to, że będzie sucho 🙂 Albo cały następny dzień chodzić w mokrych.
Zastanów się więc po prostu – co najbardziej Ci odpowiada?
Tip:
Kiedyś pod choinkę dostałam elektryczną suszarkę do butów i rękawiczek, na takie właśnie okazje. Zajmuje co prawda dokładnie tyle miejsca, co jedna, mała para butów – ale przy wyjeździe w grupie albo chociaż w parze, takie awaryjne rozwiązanie nabiera większego sensu.
Dodatki:
Coś na głowę, okulary przeciwsłoneczne i krem z filtrem UVA/UVB
Kapelusz raczej zostaw w domu. Wieje tu tak, że przy pierwszej lepszej okazji zdmuchnęłoby go do oceanu. Dlatego: czapka z daszkiem. Chusta. Bandana. Buffka. Jakiekolwiek nakrycie głowy – bo kiedy grzeje, to grzeje na maksa i wystarczy chwila nieuwagi przy pełnym słońcu… i pewnie wiesz, jak to się kończy. Z tego samego powodu polecam też okulary i krem z filtrem.
Strój kąpielowy i szybkoschnący ręcznik.
Nie wiem, dlaczego nie wymieniłam tego na pierwszym miejscu – ale strój zabierz ze sobą koniecznie (a najlepiej dwa)! Jeśli nie dasz się skusić na zimne prysznice wodospadów albo kąpiele w Atlantyku, to może chociaż na gorące źródła? Opcji jest mnóstwo. A dlaczego aż dwa stroje? Woda w niektórych źródłach bogata jest w związki żelaza – a te mogą miejscowo zmienić zabarwienie stroju. Do takich polecam albo zabrać stary, którego w razie czego nie będzie Ci szkoda zniszczyć – albo kupić przed wyjazdem najtańszy, którego… też nie będzie Ci szkoda zniszczyć. 😉
Mały gumowany worek
Nie ma dnia, żebym nie brała ze sobą do plecaka stroju, ręcznika i klapek. Tak na wszelki wypadek. Bo a nuż za rogiem wyrośnie jakieś rajskie gorące źródło albo wodospad. Tylko potem gdzieś te mokre graty trzeba schować! Stąd te wielofunkcyjne gumowane worki albo po prostu… reklamówki. Banalne? Dla mnie nie było, bo takiego worka nie miałam, a reklamówek nie używam (zakupy robię z jutową taszką albo plecakiem).
Co jeszcze zabrałam?
Czapkę. Ale to bardzo subiektywna sugestia – bo chodzę w niej nawet w chłodniejsze dni latem. Uwielbiam, kiedy mi ciepło w uszy. Mam cienkiego merynosa, który pewnie nie sprawdzi się zimą na Islandii – ale na takie całoroczne wypady i długie siedzenie w nocy na dworze jest idealna.
P.S
Raczej nie nastawiaj się na pranie w rękach. W środku lata może jeszcze – ale wiosną/jesienią a już tym bardziej zimą, przy dużej wilgotności powietrza i pochmurnej pogodzie (a taka może się trafić przez parę dni z rzędu) nic tu nie wyschnie!
Checklista do pobrania – co spakować na Azory?
Checklista w 2 formatach do pobrania tutaj: