Marzenia i planowanie podróży prędzej czy później sprowadzają się do bardzo prozaicznych rzeczy. I niezależnie od tego, czy jesteśmy fanami mitycznego jednego plecaka, czy kochamy walizki, każdy z nas w pewnym momencie staje przed tym samym wyborem… ubrania. Co zabrać? Co spakować? Jak się ubierać?W Maroku (państwie prawie w 100% islamskim!) zrobiłam mały wywiad środowiskowy, choć i tak byłam przekonana, że z góry z nam jego wynik.
I… tu mnie Maroko zaskoczyło. Zobaczcie, czemu.
Jak to jest z tymi nogami, Anas? – pytam się naszego kierowcy, a ten w odpowiedzi śmieje się, zmieniając bieg.
Narzucam cienką chustę i podciągam kolana pod siebie, próbując jakoś wygodnie ułożyć się na miejscu pasażera. Skoro świt pożegnaliśmy się z pustynią i wracamy do Marakeszu. Mamy przed sobą 10h drogi i wiem, że tego dnia zadam jeszcze tysiąc pytań, na które wcześniej (ani jak się okazało – później) nie było czasu.
Chłopak, który kieruje busem (w moim wieku, czyli bardzo młody! 🙂 ), na początku wydawał się dość onieśmielony i ostrożny. Jednak po 3 dniach spędzonych razem, wspólnych przygodach z marokańską policją, spontaniczną imprezą na parkingu i sikaniem na środku drogi (nie pytajcie), otworzył się na tyle, że mogliśmy swobodnie rozmawiać. Innymi słowy – dostałam przyzwolenie na pytanie o wszystko, co przyjdzie mi do głowy.
A ja po prostu, po ludzku, byłam ciekawa –
Jak się ubierać, żeby czuć się i swobodnie i bezpiecznie?
Przed wyjazdem zdążyłam przecież naczytać się o nieskromnych łokciach i ramionach, które turystki powinny skrzętnie zakrywać, syndromie „nieodstającej pupy” (czyli ubieraniu się tak, żeby cały tył ciała przypominał raczej bezkształtny worek, niż podkreślał cokolwiek) i obowiązkowej chuście na głowę.
Pytam więc wprost, bez owijania w bawełnę.
– Czy mogę założyć szorty, które odsłaniają kolana? Czy nikt nie spojrzy na mnie krzywym okiem? Czy nikogo tym nie obrażę?
Anas znowu się śmieje (bo wie, że właśnie w takich szortach siedzę) i odpowiada krótko, bez zastanowienia.- Wszystko możesz. Jesteś obca, nie jesteś stąd.
Udaję oburzenie i ciągnę dalej.- A koszulki na ramiączkach? Spódniczki?
– Jesteś tu tylko turystką. Nikt nie ma wobec Ciebie żadnych oczekiwań. Ubieraj się, jak chcesz.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę i już nawet nie staram się ukryć zaskoczenia. Przygotowałam przecież notatnik do zapisania wszystkich wskazówek – ale jak widać, turystów (a w szczególności turystki) naprawdę obowiązują tu inne zasady.
Razem dochodzimy do wspólnych wniosków:
Jasne, że wieczorami za kobietą wciśniętą jedynie w obcisłą kieckę będą oglądać się mężczyźni. Wszędzie. Nawet na najbardziej oświetlonym placu Marakeszu. Ale czy w tej samej sytuacji nie będzie dziewczyna wracająca po imprezie w krótkiej sukience choćby przez chorzowską cwajkę (pozdrawiam śląsk ❤)?
Czy więc Maroko jest pod tym względem bezpieczne?
Mimo zapewnień kierowcy… Nie wiem.
Na podstawie tej rozmowy, wolność wyboru (i ubioru!) pozostawiam wyłącznie waszemu wewnętrznemu poczuciu, w czym i w jakiej sytuacji będziecie się czuć komfortowo. A ja chyba dalej pozostanę przy hołdowaniu tradycji wtapiania się w tłum i lokalną kulturę – bo tak czuję się pewniej.
Tyle.
Poniżej krótki przegląd, z której strony nasza damska reprezentacja wyprawy ugryzła ten temat. Wygląda na to, że.. z każdej. Krótkie spodenki i topy? Proszę bardzo. Długie spódnice? Voila. Nakrycia głowy? Są. Każda po swojemu.
P.S
Ubrania – ubraniami, ale co jest w podróży jeszcze ważniejsze? No jasne, że jedzenie. Zobaczcie moje kulinarne top 5 Maroka!